My Smoki

Zamyśliłem się. Odpowiedziałem po grecku.
-Εκτελέστε μια λίστα με δράκους. Αλλά ακόμα και Saphira Skie, αλλά ο τελευταίος δεν συμβουλεύουμε να επικοινωνήσετε με. Αυτό το κομμάτι δεν είναι αυτό.
(Prowadzę spis smoków. Oprócz ciebie jest jeszcze Saphira i Skie, ale z tym drugim nie radziłbym się kontaktować. Taki trochę nie tego.)

-Bu konuda bir şey sadece bu yüzden değil. Ama boşver. - powiedziałem po turecku.
(Coś z nim jest poprostu nie tak. Ale mniejsza.)

-Deor yng Nghymru. Cymraeg yw fy iaith teuluol. Nid wyf yn y ddraig Cymru, yn hytrach y groes. Mae'n iaith ddoniol, ond o leiaf yn hawdd. Yr oedd yng Nghymru ffrind unwaith ddynol, dim ond ymddiried mi. Ei enw oedd Will. Mae'n debyg iddo gael tatŵ draig Cymru yn rhywle ... Mewn unrhyw achos, yr unig beth yn ei farn ef i fod yn ddefnyddiol yn yr iaith Gymraeg yw: Hoffwn i ddim ond feddwi i anghofio eich enw eich hun. Mae braidd yn wallgof, ond roedd dim ond 17 mlwydd oed, a chan gyfrinach ni allai syrthio mewn cariad ag un o dwyochredd. Gadawodd ei deulu a fi yn 12 mlwydd oed. Doeddwn i ddim yn ei weld eto. - odpowiedziałem po walijsku.

(Wyklułem się w Walii. Walijski to mój rodowy język. Nie jestem jednak smokiem walijskim, raczej jego krzyżówką. To śmieszny język, ale przynajmniej łatwy. Miałem w Walii kiedyś ludzkiego przyjaciela, tylko mnie zaufał. Nazywał się Will. Podobno miał gdzieś wytatuowanego smoka walijskiego... W każdym bądź razie, jedyne co uważał za przydatne w języku walijskim to: chciałbym się tak upić, żeby nie pamiętać własnego imienia. Trochę wariat, ale miał tylko 17 lat, a przez pewną tajemnicę nie mógł nikogo pokochać z wzajemnością. Opuścił więc rodzinę i mnie mając 12 lat. Więcej go nie widziałem.)

-Mae ychydig bach. Ond yr wyf yn credu ei fod wedi gwneud yr hyn oedd yn iawn.
(Trochę. Ale wierzę, że zrobił to, co było słuszne.)


Muszę lecieć, cześć

(Dziękuję i nawzajem Wesołych i radosnych świąt )

Odbiłem się od skały i wyleciałem.

Tak siedząc na chwilę przestałam być czujna.Odprężyłam się,a wtedy ktoś mnie złapał-porwał.Był to olbrzymi smok cienia,niewiele większy ode mnie.Wyglądał na około 20 lat,więc był jeszcze młody.Smoki cienia w takim wieku nie osiągają maksymalnej wielkości,ale niewiele im brakuje.Trzymał mnie za skrzydła,więc niebezpiecznie było wyrwać mu się w takiej chwili.Zabrał mnie na jakąś polankę położoną u wejścia do ogromnej jaskini.Puścił mnie i zaczął po chamsku flirtować.Ryknęłam na niego i zionęłam ogniem.On tylko wzruszył skrzydłami,a z jego pyska wyleciał ciemny dym-cień.Oplótł mnie całą i,nie mogąc się ruszać,padłam na ziemię.Obcy smok niebezpiecznie się zbliżał i zaczynał szykować się do zapłodnienia mnie (fuuu!). Udało mi się wymamrotać specjalne zaklęcie i smok uniósł się w powietrze i został zamknięty w niewidzialnej klatce.Tego nauczył mnie mój mistrz i nie tylko.Znałam więcej zaklęć.Kiedy smok został zamknięty w klatce jego magia przestała działać.Byłam wolna.Nie lubię niedokończonych spraw,ale nie chciałam go wykańczać magią.Uwolniłam go,ale wcześniej zablokowałam jego magię.Smok tylko warknął i spróbował zaatakować.Bez większego problemu zrobiłam unik i ugryzłam go w skrzydło.Smok zaryczał,a po chwili zauważyłam,że złamałam mu je.Nielatające smoki są praktycznie martwe,chyba że są przystosowane do życia bez skrzydeł (tylko smoki od urodzenia nie posiadające skrzydeł). Wściekły smok dał za wygraną i ukłonił mi się.Ja również się mu ukłoniłam,odblokowałam jego moce,uzdrowiłam skrzydło i odleciałam w spokoju.Wyleciałam.

(smok cienia- http://www.google.pl/imgres?um=1&hl=pl& … ,s:0,i:134)

Ostatnio edytowany przez Suzuki (2012-12-25 23:21:11)